Pomoc metodologiczna potrzebna.

Z odsieczą przybywa Earl Babbie z Podstawami badań społecznych. Amerykański socjolog, którego książki służą za podręczniki w całych Stanach Zjednoczonych, znane również w Europie. W internecie książka wyglądała dość niepozornie, na miejscu w księgarni okazała się być bardziej obszerna – 580 stron tekstu na cienkim papierze. Jak informuje nota wydawnicza na odwrocie publikacji:

Earl Babbie jasnym i przystępnym językiem wykłada wszystkie zawiłości związane ze stosowaniem jakościowych, jak i ilościowych metod badawczych, a także:

  • krok po kroku pokazuje, jak przygotować i prowadzić badania społeczne,
  • wprowadza w teorie i paradygmaty badań społecznych,
  • pokazuje jak czytać raporty z badań, a także jak napisać własny raport,
  • prezentuje polityczne i etyczne kwestie związane z badaniami społecznymi,
  • szczegółowo omawia strukturę procesu badawczego, typy obserwacji i sposoby analizy danych.

Taki wstęp wróży dobrą bazę do rozpoczęcia pracy nad dyplomem.

 

Books1

 

Design thinking

Tim Brown proponuje przyjrzeć się naszemu postrzeganiu projektowania i otworzyć się na inne metody pracy. Koncepcja designu będącego czymś więcej niż formą, służącemu rozwiązywaniu problemów, opartemu na funkcji nie jest nowością, w tym wydaniu jest jednak niezwykle inspirująca, a co lepsze potwierdzona żywym przykładem autora – udowadniającego swoim dorobkiem projektowym o słuszności przedstawianych tutaj idei. Lekturę książki warto wspomóc przeglądem wystąpień projektanta na TED.

 

Artyści mają głos

Co kraj, to obyczaj. Ilu artystów tyle podejść – większość przez długo wypracowywała swoją indywidualność, niemniej jednak różne doświadczenia nie zawsze prowadzą do różnych wniosków. Wywiady z mistrzami grafiki przeprowadziła i zebrała Elżbieta Dzikowska – historyk i krytyk sztuki. Wśród twórców znajdziemy postacie związane zarówno z bardziej artystycznym światem, jak i te zajmujące się grafiką projektową, bardziej i mniej znane. Wywiady są dobrze poprowadzone, nie nudzą, mimo całkiem sporego zbioru. Szkoda, że autorka nie zamieściła dat przeprowadzanych rozmów, które jak można się domyślić z kontekstu, w większości nie pochodzą z ostatnich lat oraz nie zostały uporządkowane według jednoznacznego klucza.

W jaki sposób różni twórcy definiują swoją profesję oraz jak oceniają relację grafik – zleceniodawca.

MACIEJ BUSZEWICZ o grafice użytkowej:

Jest ona z natury językiem podwójnym: łączy słowo z obrazem. I tym się różni od literatury i malarstwa organizujących przekaz na płaskiej powierzchni. Każdy z tych języków ma inny zakres, inne cechy.

o zależności artysty od zleceniodawcy:

Dzisiaj niestety prawa rynku wydają się wszechwładne. Trzeba się tylko starać aby kompromis był jak najmniejszy. Zdarzają się wprawdzie klienci, którzy mają pełne zaufanie do artysty i powiadają rób jak chcesz, ale większość uparcie forsuje swoje pomysły.

HUBERT HILSCHER o sztuce użytkowej (w kontekście porównania do malarstwa, rzeźby, grafiki warsztatowej):

Kompleks wynika z tego, że artyści uprawiający sztukę czystą mogą robić to, na co mają ochotę, podczas gdy my pracujemy na zamówienie. Poza tym malarz ma szanse stworzenia obrazu w formie, w jakiej chciałby go widzieć, a nasze możliwości poligraficzne są tak fatalne, że nie wiem czy jakakolwiek wydrukowana praca dorównuje oryginałowi, podczas gdy na przykład w Japonii bywa zazwyczaj lepsza od oryginału.

MAREK KNAP o projektowaniu (w kontekście pracy dla gazet, czy jest sztuką?):

W branży stale się tę kwestię rozważa, ale ja nazwałbym ten rodzaj zajęcia komunikacją. Skoro odbywa się ona na papierze – musi być wizualna. (…) Sztuka to czysty przekaz własnej osobowości. Grafika projektowa – to bezustanne zadawanie pytań. Nie ma w niej miejsca na improwizację.

pytany o komercyjną stronę projektowania (to co robię musi się sprzedać):

Ale może też kształtować dobry gust czytelników. To prawda, choć odnoszę wrażenie, że kultura masowa się raczej pauperyzuje. Poprzez rozwój środków komunikacji, Internet, każdy może publikować, co chce, nie decyduje o tym poziom. Ma to negatywny wpływ na ludzi, którzy decydują o finalnym kształcie mediów na papierze, bo inspirują się upodobaniami z niższej półki, są pogubieni. Mają kłopot z tożsamością percepcji. To nie nasz problem, nie grafików, ale musimy brać pod uwagę to, dla kogo projektujemy.

o relacjach przy tworzeniu projektów i czytelniku:

Grafik musi wprawdzie słuchać innych, szanować pracę autora, fotografa, redaktora, ale dyrektor artystyczny zwany teraz kreatywnym zajmuje prawie tak samo ważne miejsce jak redaktor naczelny, uczestniczy w pracy nad pismem od początku do końca. Jednak marketing podcina mu skrzydła. My kształtujemy gust, czytelnicy – popyt, oczekując ciągle klimatu rodem z mydlanego serialu, począwszy od jego infantylnej typograficznie czołówki po płasko oświetlone zdjęcia i szkolny montaż.

MICHAŁ PIEKARSKI o wpływie zleceniodawcy na kształt projektu:

Już Medyceusze wiedzieli, że skoro zamawiają u Leonarda, a nie u kogoś innego, to muszą respektować charakter jego malarstwa. Ale mieli też swoją wyobraźnię i wymagania, które uzgadniali z artystą, a jego zadaniem było przełożyć je na dzieło sztuki. Tak samo jest z książką. Mój klient, podobnie jak ten z XVI w., ma pieniądze i wymagania. Rzadko zdarzają się tacy, którzy doceniają wiedzę i dokonania artysty. W większości wypadków chodzi o to by wydawać książki jak najtaniej.

o różnicy miedzy czasopismem a książką (w kontekście procesu tworzenia i odbiorcy):

Książkę wydaje się na lata, a magazyn na – na miesiąc. Też jest w tym przyjemność, bo co miesiąc można realizować nowy pomysł. Ale jest również prawda w tym, że – jak mówią niektórzy z przekąsem – magazyn robi się po to by sprzedawać strony reklamowe. Czynnik marketingowy w prasie wielonakładowej jest więc bardzo ważny. Autor książki, pisząc powieść, nie myśli o tym, że tworzy ją dla kobiet pomiędzy 30 a 35 rokiem życia, z dużych miast, z wyższym wykształceniem, z zarobkami powyżej średniej. A w tygodnikach tak się właśnie dzieje, bo tworzy się je dla specjalnej grupy klientów. Mogą być lepsze i gorsze, ładniejsze i brzydsze, ale kryterium jest jedno: sprzedaż. (…) Podlega temu temat, wybór zdjęć, nawet kolor, bo 90% czytelników czasopism najbardziej wabi czerwień, a tylko 4% lubi kolor zielony. Wiadomo też, że klient w kiosku najpierw zwraca uwagę na zdjęcia i elementy szybkiego czytania – tytuły, wyimki z tekstu.

Analizowanie wypowiedzi innych ludzi na temat specyfiki relacji projektanta i zleceniodawcy jest całkiem inspirujące. Pytanie czy da się (w jaki sposób) wpłynąć (skłonić do przewartościowania) na opinię osoby będącej stroną problemu, który nie stanowi zamkniętego zjawiska, ale ulega ciągłym zmianom?

Jednym z ostatnich wywiadów zamieszczonych w książce jest rozmowa z Jackiem Utko. Z uwagi na dość ciekawe spojrzenie na poruszany przeze mnie kontekst problemu, planuję poświęcić twórcy osobny wpis, ale już teraz zamieszczam link do jego wystąpienia na TED – Czy design może uratować gazety?

 

gosia

Written by gosia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>